CURRENT MOON
RSS
środa, 31 grudnia 2008
Przeczytane 2008

Jak tradycja to tradycja. Oto lista ksiązek przeczytanych przeze mnie w 2008 roku. Krótka, ale chyba nie jest tak źle, skoro wychodzi 1,916 książki miesięcznie. To i tak lepiej, niż niektórzy. :P

Przepraszam za dziwny układ (napierw tytuł, potem autor), ale tak zapisywałam w wordzie (Word 2007 to narzędzie Szatana) i nie chce mi się teraz wszystkiego przepisywać. W ramach postanowień noworocznych obiecuję, że mi to niechciejstwo minie.

  1. „Upadłe anioły” Richard Morgan
  2. „Mort” Terry Pratchett
  3. “Smok Jego Królewskiej Mości” Naomi Novik
  4. „Armaged-dom” Irina i Siergiej Diaczenko
  5. „Welin” Hal Duncan
  6. „Czas wiedźm” Irina i Siergiej Diaczenko
  7. „Archipelag GUŁag” Aleksander Sołżenicyn
  8. „Pełnia księżyca“ Jim Butcher
  9. „Hyperion“ Dan Simmons
  10. „Wiedźma.com.pl“ Ewa Białołęcka
  11. „Nocna Straż“ Terry Pratchett
  12. „Łowcy dusz“ Jacek Piekara
  13. „Złodziej czasu“ Terry Pratchett
  14.  „Język trolli“ Małgorzata Musierowicz
  15. „Festung Breslau“ Marek Krajewski
  16. „Czarna polewka“ Małgorzata Musierowicz
  17. „Tańczący Trumniarz“ Jeffery Deaver
  18. „Kolekcjoner kości“ Jeffery Deaver
  19. Antologia „Trupy polskie vol. 1“
  20. „Harry Potter i Insygnia Śmierci“ J. K. Rowling
  21. „Ilion“ Dan Simmons
  22. „Olimp“ Dan Simmons
  23. „Żaba“ Małgorzata Musierowicz

Szczęśliwego nowego roku :)

19:31, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
poniedziałek, 22 grudnia 2008
Ja też jeszcze żyję
Tylko pogoda i nadmiar obowiązków nie zachęcają do okazywania tego. Statystyki za to pewnie umarły, ale co tam. Odechciało mi się, tak, mnie też. Dziwne ale prawdziwe.
16:32, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
wtorek, 09 grudnia 2008
W starym piecu diabeł pali

Pstrykam włącznikiem w lampce na biurku. Nic. Wzdycham, schylam się i sięgam na oślep pod łóżko, żeby poprawić wtyczkę w przedłużaczu, bo pewnie znowu ją portąciłam przy odkurzaniu i wyleciała. Kabelek w mojej ręce bucha płomieniem i w całym domu gaśnie światło.

Tak w skrócie mogłoby wyglądać ostatnie dziesięć sekund mojego życia, gdybym go chwyciła parę centymetów bardziej na lewo. :)

Po bliższych oględzinach okazuje się, że wnętrze wtyczki przedłużacza rozpadło się ze starości i przestało trzymać druciki, które wypadając się spaliły. Po rozkręceniu wtyczki, ze środka wyleciało kilka śrubek i plastikowych połamanych kawałków, które nijak nie chcą do siebie pasować. Nie umiem tego naprawić. Będę musiała kupić nowy przedłużacz. Stary miał tyle lat co ja.

A poza tym jesteśmy dupy nie rodzina, bo Natasza ma dzisiaj imieniny, o czym dowiedziałam się dopiero z jej opisu na gg. :P Za to przynajmniej doszła już paczka z jej gwiazdkową sokowirówką. :)

20:08, nita_callahan
Link Komentarze (9) »
piątek, 05 grudnia 2008
Łańcuszek czytelniczy

Przyda mi się chyba pewien rachunek sumienia. Przy okazji przypomniałam sobie, że pół roku nie byłam w bibliotece. Nie chodzi o to, że nie mam co czytać, bo mam (dzięki Cintryjce), ale leży tu sterta do oddania i przeze mnie inni nie będą mieli. W końcu dostanę upomnienie, a żeby mi pani Zosia upomnienia musiała przysyłać, to przecież obciach. Lecimy.

1. O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?

Wieczorem, w łóżku, przed snem. Tylko wtedy mam absolutną pewność, że nie muszę robić nic zamiast. Za dawnych dobrych czasów pora i miejsce były obojętne.

2. Gdzie czytasz?

Jeżeli w dzień, to na fotelu pod oknem w pokoju wujka. Tam mam najlepsze światło i mogę położyć nogi na krzesło obok.

3. Jeżeli czytasz (na leżąco) w łóżku, to czytasz najchętniej na plecach czy na brzuchu?

Zaczynam na plecach, oparta o stertę poduszek, gdy zdrętwieją mi ręce, przerzucam się na brzuch, gdy zaboli mnie kręgosłup, wracam na plecy.

4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?

Powodujący orgazmy w prawym nadgarstku. W ostateczności ciekawy. Te rodzaje najłatwiej znaleźć wśród fantastyki. :)

5. Jaką książkę ostatnio kupiłaś?

Nie mogę powiedzieć, bo to ma być prezent. :) Zdradzę tylko tyle, że nie fantastyka, klasyka raczej i największe IMHO osiagnięcie tego autora. :)

6. Co czytałaś ostatnio?

Dan Simmons "Ilion"

7. Co czytasz aktualnie?

Dan Simmons "Olimp"

8. Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek to jakie one są?

Ludzi zaginających ośle rogi powinno się wieszać za jaja. Nie mówiąc o tym, że wcale nie pomagają znaleźć czytanej strony. Jako zakładek używam tego, co pod ręką, ale pazernie zbieram wszelkie reklamowe zakładki, bo zawsze prędzej czy później się przydadzą. Używałam kiedyś bardzo fajnej magnetycznej zakładki od Alakhaia, ale zgubiłam; potem dostałam podobną w empiku, ale chyba oddałam z książką do biblioteki. Mam za to paskudny zwyczaj kładzenia otwartej książki grzbietem do góry.

9. Co sądzisz o książkach do słuchania?

To taki powrót do dzieciństwa, kiedy nam czytano. :) Ale sama nie używam, nie umiem się dopasować do cudzego tempa prowadzenia akcji.

10. Co sądzisz o ebookach?

Dla mnie to ostateczność, bo czytając z monitora nie można się dostatecznie zrelaksować. Moge w formie ebooka czytać podręcznik, ale nie literaturę i nie wierzę, że kiedykolwiek zastąpią papier.

Przekazuję Asłu i Havrenie. :)

21:13, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
czwartek, 04 grudnia 2008
Zemsta kuriera

Naraziłam się kurierowi wysyłając wniosek, bo musiał przeze mnie przyjeżdżać dwa razy. Chyba mnie wtedy przeklął.

Wczoraj z rana pobiegłam do pana A., ale teczki z podpisami u niego nie było, a sekretariat był niedostępny. Tak samo za drugim i trzecim razem. W międzyczasie przyszła szefowa i kazała iść jeszcze raz, a potem zadzwonić do FNP z pytaniem, czy sformułowania użyte przez dyrektora w upoważnieniu będą przez nich akceptowane. Poszłam, a pan A. powiedział, że sprawdził, teczki nie ma u niego, bo leży w sekretariacie, a leży, bo jest niepodpisana, albowiem dyrektor przegapił jakąś kartkę, a dzisiaj go nie będzie. Klnąc w myślach wróciłam na górę i musiałam wyglądać smutno, bo szefowa zaczęła monolog od "spokojnie, pani Asiu".
Uspokoiła mnie, że teczkę wypchała papierami, więc tym niepodpisanym nie musi być żaden z moich, zaraz pobiegnie na dół i ją zdobędzie. Zerwała się z krzesła, po czym usiadła, powiedziała, że babcia ma rację, iż wyglądam anemicznie, poradziła popracować nad swoją niezależnością, zwierzyła się ze swojego dzieciństwa, wyraziła nadzieję, że dostanę ten grant i zobaczę, co to znaczy wziąć sprawę w swoje ręce, a jak nie, to przynajmniej będę miała przećwiczone składanie wniosku, skrytykowała za próby uczestnictwa w grupie starajacej się o podwyżki, a potem wreszcie poszła. Podniosła mnie trochę na duchu, zwłaszcza, kiedy przyniosła podpisane oba moje dokumenty. Naprawdę byłam pewna, że najdalej za pół godziny wszystko będę miała załatwione.
Zabrałam się więc za telefonowanie, z racji dobrego humoru nawet dość spokojnie i bez nerwów, bo nie mdliło mnie i mówiłam bez kłopotu, poza tłukącym się sercem i trzęsącą ręką nie miałam żadnych widocznych objawów mojej telefonicznej fobii. W FNP nikt nie odbierał, więc w międzyczasie zadzwoniłam do DHLu, przedstawiając się jako pokój 252 na drugim piętrze i wyjaśniając, że mam przesyłkę, która musi być jutro w Warszawie. Pan mnie spłoszył mówiąc, że przyjedzie za dziesięć minut (nie miałam gotowej koperty, ani jakiegoś karteluszka dla FNP, żeby wiedzieli co przysyłam, ani odpowiedzi na temat pisma dyrektora), ale zaraz się poprawił, że najwcześniej za godzinę.
Wysłałam grzecznego maila do FNP, dostałam odpowiedź:
"Szanowna Pani Joanno
Zaproponowane sformułowanie jest ok.
Pozdrawiam serdecznie",
przygotowałam przesyłkę i pewna, że już naprawdę wszystko załatwiłam, udałam się do pokoju 252 puszczać na HPLC i czekać na kuriera.
Około drugiej szefowa wyszła w miasto, a ja zadzwoniłam jeszcze raz do kuriera, czy na pewno o mnie pamięta. Zapewnił słodkim głosem, że tak. Popracowałam do czwartej, Marta poszła do domu, a ja zadzwoniłam jeszcze raz. Zapytał, czy ja z tego pokoju dwieście cośtam i zdziwił się, że już z kimś rozmawiał. No tak, odpowiedziałam, ze mną. Dzwonię, bo myślałam, że stoją w korku i muszę na nich czekać do wieczora. Ależ skąd, usłyszałam, już się odkorkowali i zaraz będą. Uspokojona wróciłam do pracy, która bardzo mi się podobała, bo homodupleksy w heterozygocie ślicznie się podzieliły. Po półgodzinie skończyłam i bezczynnie czekałam, kto będzie pierwszy: szefowa czy oni.
O osiemnastej wróciła szefowa i poradziła zadzwonić, czy na pewno będą, bo jak tak, to ona poczeka sama, a jak nie, muszę jutro z rana wsiadać w pociąg i jechać do Wawy. Telefony stacjonarne były już wyłączone, mojej komórki nikt nie odebrał, więc ona zadzwoniła. I usłyszała, że jak to, przecież byli i przesyłkę odebrali, z pokoju 263, są już na Psim Polu, od osiemnastej punkt zbierania przesyłek jest zamknięty, a za czterdzieści minut ruszają samochody do Warszawy.
Zaczęła się kłótnia, kto dzwonił, z kim rozmawiał i jaki numer pokoju podawał. Szefowa oddała mi słuchawkę, ale kiedy doszliśmy już do etapu:
"Właśnie, że nie"
"Właśnie, że tak"
"Nie-e"
zabrała ją z powrotem i zaczęła po swojemu. Nie będę tego cytować, dość, że ja tak nie potrafię i że wywalczyła, iż ona podwiezie kopertę na Psie Pole, bo mieszka obok i wie, gdzie oni są, oni przybiją jej normalne potwierdzenie nadania i w zamian nikt nie będzie miał do nikogo pretensji. Pojechałyśmy, wysadziła mnie na Grunwaldzie, a sama pomknęła dalej. I zdążyła (gwoli wyjaśnienia - okolice mojej pracy i Psie Pole to dwie przeciwległe rogatki miasta), akurat wchodziłam do domu, kiedy zadzwoniła, że załatwione.

Uważam, że za samo to, co przeszłyśmy, powinni nam dać ten grant. :]

19:37, nita_callahan
Link Komentarze (3) »