CURRENT MOON
RSS
środa, 29 sierpnia 2007
Zatem dobranoc państwu
Jutro z samego rana wybywam na Polcon, chyba, że jednak nie wstanę o tej piątej. :) Oj, będzie się działo. :))))))) Bawcie się dobrze i piszcie dużo, żebym miała co czytać, jak wrócę. :)
20:33, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
wtorek, 28 sierpnia 2007
A buuu...

Nie mam jeszcze wypłaty. Jak dziś nie przyszła, to nie wiadomo kiedy będzie, może jutro, a może pojutrze. Chciałam choć przez chwilę zobaczyć trzy tysiace na swoim koncie*, a w tej sytuacji mi się pewnie nie uda, bo prosto z pracy pojadę kupić bilet na pociąg.

* No co, sport taki. Zachęca do oszczędzania. ;)

19:34, nita_callahan
Link Komentarze (9) »
niedziela, 26 sierpnia 2007
Mam problem zaiste godny bloga "Ratunku, co robić"

Dlatego na wszelki wypadek pytam na blogu, nie na forum. :)

Otóż mam kukurydzę, która to kukurydza leżała parę dni i wyschła na wiór. Dziś postanowiłam ją ugotować z nadzieją, że może się uda. Jak nie, to najwyżej wyrzucę. Kukurydza w wodzie pęcznieje, ale problem polega na tym, ze nie cała jest zanurzona i pęcznieje tylko w jednej połowie, a zamierzam zjeść całą. Ni cholery nie daje się przekręcić i po chwili wraca do poprzedniego położenia. Jak ją obrócić?

17:52, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
sobota, 25 sierpnia 2007
Przerażający sanitariusz

Babcia znowu miała migotanie przedsionków i było u niej pogotowie. Ale ja nie o tym.

Przybyły sanitariusz miał (w kolejności od najbardziej do najmniej normalnej rzeczy): czerwony uniform pogotowia, okulary w czerwonej oprawce, wkłuty w rękę wenflon, błedny wzrok. Kiedy nic nie robił, siedział na metalowej walizeczce ze zwieszoną głową i zamkniętymi oczami. Na pierwszy rzut mojego niewprawnego oka wyglądał jak ćpun na haju. Powodów takiego stanu może być owczywiście wiele. Na przykład facet ma cukrzycę i z wenflonem mu wygodniej. Albo cokolwiek innego. No bo chyba nie jest możliwe, żeby był w pracy od dwudziestu godzin i szprycował się czymś, żeby nie zasnąć? Sanitariusze to nie kierowcy, prawda?

19:58, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
środa, 22 sierpnia 2007
Do widzenia, pani Asiu, tylko niech pani pamięta...

... żeby zawiązać supełek na chusteczce.

Będzie o zapominalstwie (moim) które doprowadza do szału (zapewne nie tylko mnie).

Mam się nauczyć obsługi pewnego programu statystycznego, w związku z czym szefowa pożyczyła od znajomej płytę instalacyjną, zainstalowałam go, a płyta sobie leżała i czekała na oddanie. Tyle tylko, że jakoś nie miałam w pracy czasu, żeby usiąść i ten program zgłębiać, dlatego wczoraj zabrałam płytę do domu celem zainstalowania tutaj. Mogłabym się bawić w wolnym czasie. Obiecałam solennie oddać płytę następnego dnia.
Oczywiście dopiero dochodząc dziś rano do przystanku uświadomiłam sobie, że jej nie zabrałam. Mogłam co prawda po nią wrócić i najwyżej pojechałabym następnym tramwajem, spóźniając się 15 minut, ale stwierdziłam, że nic się nie stanie, jeśli ją przyniosę jutro.
I jak myślicie, co się stało? Tak, dziś przyszła znajoma szefowej po płytę, która jest jej pilnie potrzebna. :PPP
To a propos tego szefowa pożegnała mnie tekstem o chusteczce.

Robiłam elektroforezę PCRów z jakichś super ciekawych próbek szefowej. Gdyby wyszło coś fajnego, chce ona je wysłać do sekwencjonowania do IBB, dlatego kazała oprócz wydrukowania zdjęcia zapisać je na karcie, bo ludzie stamtąd będą się domagali czegos, na podstawie czego ustalą stężenie DNA. Wiedziałam, że mam to zrobić, myślałam o tym kilka razy przed fotografowaniem żelu i w trakcie.
Oczywiście w krytycznym momencie zapomniałam. Zrobiłam fotki, żele wywaliłam, wyłączyłam wszystko, zaniosłam szefowej zdjęcia i zajęłam się czym innym. Szczęście w nieszczęściu, że przypomniałam sobie w porę, tak po pół godzinie. Musiałam 1) iść i jej te zdjęcia zabrać (żeby mieć wzór, jak żele na nowo ułożyć nie myląc kolejności próbek, no i w ogóle żeby wiedzieć, czego szukać w śmieciach), wyjaśniając, po co mi one; 2) znaleźć żele grzebiąc w pojemniku na odpady niebezpieczne wśród miliona takich samych glutów; 3) odpłukac je z ligniny i poskładać ze strzępków, tak, żeby przynajmniej na pierwszy rzut oka nie było widać, że są podarte.

Pod koniec dnia nastawiałam digest. Sięgnęłam do lodówki po probówkę z kontrolą zrobioną kiedyś tam i zauważyłam okok niej jakieś niezidentyfikowane próbki. Po kilku sekundach uporczywego wpatrywania się zaświtało mi, że zrobiłam ten PCR dodatkowo, mając wolną chwilę, żeby później dołączyć do najbliższego digestu i oszczędzić sobie pracy. Hmmm, miks mam już przygotowany, nie dam rady ich dołączyć. Najwyżej jedną, ale czy to ma sens? Nie bardzo... Ale zaraz, skoro one tu stoją, a ja o tym nie pamiętałam, to chyba zrobiłam je jeszcze raz? Rzut oka do zeszytu - oczywiście, w dzisiejszym digeście te próbki już są. Zrobione po raz kolejny. Nie ma to jak z głową planować sobie czas. :P

A to tylko przykłady z jednego dnia.

18:03, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
wtorek, 21 sierpnia 2007
Też bym chciała mieć urlop

Jak Aseł. Ale będę jeszcze miała, całe dwa dni, za niecałe dwa tygodnie. :) Sęk w tym, że nie wyśpię sie wtedy.

No bo powiedzcie, czemu to tak jest? Joanka się budzi czwartej w nocy i nie może zasnąć, poduszka ją uwiera w ucho, deszcz hałasuje, albo cokolwiek. Zasypia wpół do szóstej, a o szóstej dzwoni budzik i wtedy Joanka by wszystko oddała, żeby tylko móc go zignorować i spać do dziesiątej. Gdzie tu sens? Gdzie tu sprawiedliwość?

20:41, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
sobota, 18 sierpnia 2007
Jak ja lubię dobrych ludzi, którzy przynoszą mi jedzenie :)

Znajome babci mają działki i same już nie wiedzą, co robić z nadmiarem owoców. Od rana wzbogaciłam się o arbuza (niedobry, więc robimy z niego konfiturę), dużo śliwek (na razie leżą, a ja je jem), dużo gruszek (na razie leżą, a ja jem te, które już się nadają do jedzenia) i dużo jeżyn (zjadłam ile mogłam, a z reszty robimy sok).

Mniam. :)

A swoją drogą, też bym chciała działkę, albo chociaż malutki ogródeczek. Fajnie jest grzebać w ziemi, oglądać robaczki, wylegiwać się wśród zieleni, a w końcu jeść owoce. :)

20:50, nita_callahan
Link Komentarze (10) »
piątek, 17 sierpnia 2007
Miłość to nie kontrakt

Najmądrzejsze zdanie z najmądrzejszej książki Remarque'a dedykuję całej waszej czwórce. :* Trzymajcie sie wszyscy.

Pozwólcie jeszcze na komentarz, skoro na waszych blogach nie można: Czy za późno? Może, ale przecież to się mogło stać później. Po ślubach byłoby jeszcze trudniej.

Obiecuję więcej się w tej sprawie nie wypowiadać i nie komentować ewentualnych komentarzy pod tym wpisem. :)

18:13, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
środa, 15 sierpnia 2007
Powtarzam sobie Rzym

I dwie rzeczy zaczynają mi nie pasować.

Po pierwsze: żona Vorenusa ma dziecko ze szwagrem, tak? A siostra jest z nią w świetnych stosunkach, pomaga finansowo, razem chodzi na targ (no bo były razem, kiedy Vorenus ją zobaczył po powrocie z wojny), sceny zaczyna robić dopiero, kiedy siostra chce zerwać z kochankiem.

Po drugie: żona Vorenusa karmi dziecko piersią. Ja rozumiem, że rzymski legionista nie jest rozgarnięty w sprawach niewieścich, a w łóżku o czym innym myśli, ale czy naprawdę nie zauważył żadnych zmian na cyckach swojej żony? Poza tym czy żaden z sąsiadów nie widział, kto nosił ciążę? I przez pięć (z grubsza) lat nie znalazł się nikt, kto by doniósł? I ten narzeczony córki tak łatwo dał się przekonać, by płaszczyć się przez Vorenusem ryzykując prawie życie, przyjmując cudze dziecko za swoje? Tym bardziej, że w końcu się z nią nie ożenił, więc chyba nie można tego tłumaczyć wielką miłością...

A notkę piszę tu, bo do tematu o serialach nie można się dostać. :/

18:40, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
poniedziałek, 13 sierpnia 2007
Forum umarło

A przynajmniej jest w agonii. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale mnie też się odechciewa tam pisać, kiedy przed dwa dni nie mogę się nawet zalogować. Zresztą, wszyscy inni, których chciałabym czytać, nie piszą, bo też wcale im się nie chce walczyć z systemem. A ci, którzy powinni się tym zająć z racji pełnionej funkcji, mają sprawę głęboko. Widcznie im też się znudziło. Szkoda.

20:41, nita_callahan
Link Komentarze (17) »
 
1 , 2