CURRENT MOON
RSS
niedziela, 30 listopada 2008
To już jutro poniedziałek????
Kiedy ten weekend przeleciał, no kiedy? Dopiero był piątkowy wieczór, a ja się cieszyłam, że przez kilka dni mam spokój z wnioskiem o grant. Wtedy miałam zresztą bojowy nastrój, teraz zaś widmo biegania, dzwonienia i załawiania zaczyna mnie denerwować.
I jakoś mało odpoczęłam.
19:21, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
piątek, 28 listopada 2008
Grrr

Jakoś nie mam o czym pisać, kiedy nic się nie dzieje w pracy. Przez ostatnie trzy dni miałabym dużo o HPLC do powiedzenia, ale obawiałam się, że was znudzi monotonia tematu. :]

Przed samym wyjściem do domu dostałam maila od FNP, że muszę uzupełnić wniosek o grant. :P Niech ich cholera weźmie, argh.
Po pierwsze, wniosek ma być podpisany przez dyrektora, a jeśli nie, to trzeba dołączyć upoważnienie podpisującego. Podpisująca prof. wiedziała o tym, ale uznała, że jej ten przepis nie dotyczy. Wierzę jej, bo codziennie podpisuje takie dokumenty. Ale łotewer, tę sprawę, zarówno z prof. D. jak i Fundacją, zamierza załatwiać szefowa.
Po drugie na zaświadczeniu o zatrudnieniu ma być wyraźnie napisane, na jakim etacie pracuję. Z tym nie powinno być problemu, gdybym się uparła, dostałabym to od razu, po prostu obie z panią personalną stwierdziłyśmy, że nazwa stanowiska wystarczy.
Po trzecie, i tu zaczynają się schody, potrzeba im kopii dyplomu. Fuck*, fuck**.
* Dołączyłam do wniosku odpis dyplomu, który, jak mi się wydawało, jest równoważny z oryginałem. Po jaką cholerę w takiej sytuacji oni wolą ksero? W poniedziałek z rana zadzwonię i będę się upierać przy swoim.
** Kopia musi być poświadczona w dziekanacie, a ja nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest teraz mój dziekanat. Nawet nie jestem pewna, czy poświadczenie dyplomu dostanę akurat tam, jako że dokumenty ze starego mogły powędrować gdzie indziej. Muszę się tego jak najszyciej dowiedzieć, żeby wszystko załatwić do wtorku, ostatecznie środy.
Na uzupełnienie wniosku mam siedem dni od dzisiaj, przy czym liczy się data dotarcia dokumentów do nich, po trzykroć cholera.

Szefowa twierdzi, że spokojnie zdążę i że chciałaby mieć tylko takie problemy. Optymizm ten wynika chyba z jej dobrego humoru spowodowanego moimi postępami z HPLC. Będę nawet nieskromna i powiem, że chodzi zachwycona i dawno nie była dla mnie taka miła jak w tym tygodniu. :)

17:55, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
piątek, 21 listopada 2008
Pan serwisant od HPLC jest piękny i mądry :)

Szkoda, że nie mieszka we Wrocławiu.

Teraz już powinno działać. :)

17:52, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
czwartek, 20 listopada 2008
Te szczury to jednak głupie są
Dostały wczoraj wieczorem hamaczek z polaru i pierwszą rzeczą, jaką zrobiły, było przegryzienie tasiemek, na których wisiał. Nie przeszkadza im to dalej spać w hamaczku, tyle że teraz w skitłaszonym i zakopanym w żwirku. :]
18:59, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
poniedziałek, 17 listopada 2008
Miałam sen

Sen pierwszoklaśny, ale nie starczyło mi siły woli, żeby w środku nocy wstać i go zapisać. Teraz minęło od niego ponad dwanaście godzin i już mi się nie uda oddać klimatu, nie mówiąc o tym, że mogłam zapomnieć niektóre szczegóły. Mimo to, poczytajcie.

Naraziłam się jakiemuś gangsterowi, miałam być głównym świadkiem w sprawie przeciwko niemu. Musiałam do czasu procesu ukryć się gdzieś daleko i właśnie uciekałam do Australii, a on polował na mnie po drodze. Z wujkiem przeczytałam policyjne notatki dotyczące planu mojego wyjazdu i ustaliliśmy, że będzie na mnie czekał na lotnisku, a stamtąd razem polecimy. Spotkałam się z babcią w pracy na korytarzu, miałam dla niej bukiet kwiatów i list, z którego wynikało, że jechać muszę, ale dopiero w przyszłym roku. Płakałam jej w rękaw, że wcale nie chcę wyjeżdżać tak daleko i na tak długo i wszystkiego tutaj zostawiać.
Ruszyłam jednak w drogę na lotnisko. W holu budynku znajomi Nataszy dali mnie i jej po pistolecie, chociaż i tak wiedziałam, ze gangstera nie zastrzelę, żeby nie pójść zamiast niego do więzienia. Gdybym go mogła zabić w tajemnicy, wtedy tak, ale takie zabójstwo byłoby zbyt łatwe do wykrycia. Grzesiek, chłopak Nataszy, wybiegł na zewnątrz sprawdzić, czy droga wolna. Miając mnie miał jakiś dziwny błysk w oczach i zaczęłam podejrzewać, że prowadzi nas w pułapkę. Poszłyśmy za nim trzymając się za ręce, a ja pomyślałam, ze skoro to mogą być moje ostatnie chwile, trzeba je odczuć jakoś szczególnie. Przez chwilę się zastanawiałam, czy nie wycofać się z tego wszystkiego, ale zaraz mi się przypomniało, że ten gangster to naprawdę zły człowiek, poza przestępczą działalnością niszczy środowisko i męczy zwierzęta, nie, komuś takiemu nie można darować. Przeszłyśmy nie niepokojone do drugiego budynku, jakiegoś centrum handlowego. Warknęłam "z drogi" do dziewczyny z ulotkami. Jeden chłopak na mój widok zrobił pif paf, a ja rzuciłam w niego kamieniem, ale nie trafiłam. Natasza za to zaczęła się śmiać, co przyjęłam z ulgą, bo wcześniej była bliska płaczu.
Wyszłyśmy na schody pożarowe i zbiegając nimi przypomniałam sobie, że moja ucieczka została opisana w Super Expressie. Postanowiłam wrzucić na Forum linka z adnotacją "To o mnie, kochani, żegnajcie", a potem przypomniało mi się jeszcze, że tam napisali gdzie pracuję i wyobraziłam sobie, jak się dyrektor wścieknie, kiedy nazwa instytutu pojawi się w takiej prasie w takim kontekście.
Wyjrzałyśmy na podwórko, gdzie zobaczyłyśmy śmieciarzy. Skonęli nam głową, co zrozumiałam jako zapewnienie, że wiedzą kim jestem i przed kim uciekam. Poleciłam Nataszy stać jak najdalej ode mnie i zaczęłam ich przekonywać, żeby nas podrzucili na lotnisko. Twierdziłam, że śledzi nas niewidoczny konwój policyjny, chociaż nie potrafię tego udowodnić, tak dobrze jest zamaskowany. W końcu się zgodzili i podeszliśmy do śmieciarki, a tam śmieciarze okazali się policjantami w cywilu z oddziału antynarkotykowego. Zakuli w kajdanki kręcącego się koło mnie chłopca i Nataszę, która mu pomachała na cześć. Wściekłam się i zaklęłam brzydko, bo przez ich nadobowiązkowość mogłam przecież w każdej chwili zginąć, a Natasza zaczęła chłopaka okładać kolbą pistoletu. Wrzeszczałam do policjanta, żeby przestał się wygłupiać i zrobił, co obiecał.
- Natasza! - wrzasnęłam do niej - Masz przy sobie narkotyki?
- Nie.
- No to kurwa, panie! Przestań się pan wygłupiać i wieź nas na lotnisko, bo jeśli się spóźnię na samolot, to słowo daję, że wynajmę prawnika, który cię puści w skarpetkach!
- Strasznie nie lubię kolesia, który wymyślił to powiedzenie. - uśmiechnął się policjant, już przekonany.
- Ja też go nie lubię - powiedziałam, za cholerę nie pamiętając kto taki wymyślił to powiedzonko - ale sam tekst uwielbiam. Bo czyż facet w samych skarpetkach nie jest zabawny? W takich białych. Z czarnym paskiem. I różowym.

I w tym momencie się niestety obudziłam.

18:34, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
sobota, 15 listopada 2008
Nie chce mi się

Wychodzić z psem na ten ziąb. Jeszcze jest nadzieja, że tata się obudzi i wyjdzie. Dopóki Orion nie obudzi się pierwszy. :]

Poza tym jestem zmęczona, cały dzień (no, prawie, z przerwami na zakupy i internet) urządzałam kuchnię (rany, jak do Bożego Narodzenia zdążymy, to będzie cud), a potem sprzątałam swój pokój, bo warstwa kurzu zaczęła mi przeszkadzać. Jak nigdy mam ochotę, żeby wziąć miskę popcornu i pooglądać telewizję.

19:59, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
czwartek, 13 listopada 2008
Opowiem wam, jak nie należy prowadzić firmy
Wujek urządza sobie mieszkanie i kupił na allegro sedes. Wypasiony, taki, co potem jeszcze myje i suszy. Sterowany elektronicznie. ;)
Paczka miała przyjść na nasz adres, za pobraniem. Przybyły z sedesem kurier nie chciał wziąć pieniędzy, bo miał adnotację o płatności z góry, to samo zresztą napisano na kartonie. Wujek zadzwonił do sprzedawcy, sprawę chyba wyjaśnił i zapłacił mu przelewem. Po paru dniach od zapłaty ten sam kurier przywiózł nam drugi taki sam sedes. Wujek ponownie zadzwonił i powiedział, że odeśle ten drugi, ale nie na swój koszt, co jest chyba nawet zgodne z zasadami postępowania w takim przypadku, sprzedawca za to uparł się, żeby wujek zapłacił kurierowi gotówką przy odbiorze paczki, a on to potem zwróci przelewem. Wujek się nie zgodził, kazał zrobić odwrotnie, tzn. najpierw zobaczy pieniądze na koncie, a potem wezwie kuriera, który zabierze dodatkowy kibelek. Sprzedawca uległ, ale potem wyszło jakoś tak, że kurier przyjechał, babcia oddała mu sporną przesyłkę, a wujka przy tym nie było i nie mógł zaprotestować, że kasy jeszcze nie dostał. Wkurzony zadzwonił do faceta i zrobił awanturę, po czym dostał dwa przelewy z kosztem zwrotnej przesyłki. Odesłał jeden i po paru dniach przeczytał maila o treści "pieniądze otrzymałem, wysyłam towar"...
18:08, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
środa, 12 listopada 2008
Uruchomiłam HPLC

Wystarczyło poczytać notatki szefowej sprzed lat, które nosiła ze sobą do domu i z powrotem.

Tylko paznokieć sobie złamałam zmieniając kolumnę. I odkryłam, że ścieki wylatują nie tym wężykiem, którym według mnie powinny, co sugeruje, że acetonitryl zamiast na kolumnę idzie od razu do śmieci, co z kolei może być tą tajemniczą przyczyną, iż od lat nic nie widać na detektorze. A jak go siłą zmuszę, żeby płynął właściwą drogą, to ciśnienie rośnie tak, ze pompy się wyłączają. Nie wiem, czy to faktycznie wina starej i zatrutej kolumny, czy jednak czego innego. W końcu ta maszyna stała bez opieki pięć lat, może ją jeszcze nie do końca się odpowietrzyłam. Albo ma w środku jakieś paprochy.

Nicto, i tak mam radochę, że zaczęłam kontrolować pracę chromatografu komputerem. A w przyszłym tygodniu może przyjedzie serwisant. :)

19:00, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
wtorek, 11 listopada 2008
Ciocia Dobra Rada odpowiada

Postanowiłam się zlitować nad tymi internautami, którzy na moim blogu szukają odpowiedzi na dręczące ich, nierzadko fundamentalne, pytania.

jak jeść piklinga - Zaczynając od gonad. W przypadku samicy szamiemy ikrę, jeśli trafi się samiec, jego jądra smakują świetnie po rozsmarowaniu na chlebie. Resztę jemy ostrożnie, bo pikling to śledź i ma mnóstwo ości.

galerie malych ubikacji - Słowo daję, że nie mam pojęcia, o co może chodzić. Próba wyobrażenia sobie takiego obiektu przekracza moje możliwości.

dlaczego wagarujesz - Ja? Nigdy w życiu nie byłam na wagarach. :P

co to jest grancik? - To taki mały grant, czyli kaska na badanka naukowe.

zakroplone oczy nic nie widze - Nic na to nie poradzę.

wierszyk polimeraza - O tutaj

jak skopać działkę - Nigdy nie kopałam. Na zdrowy rozum należy wziąć łopatę i dziabać nią dziury w ziemi, względnie znaleźć sobie faceta, który weźmie łopatę i skopie za nas.

czemu szczur sie drapie - Bo może ma pchły/ świerzb/ alergię? Biegiem do weterynarza.

kiedy przechodzi kac? - Zwykle na trzeci dzień po przepiciu. A czasem już po południu drugiego dnia, bardzo tu pomaga jedzenie parówek w sosie pomidorowym.

kac gigant jak się pozbierać - Mnie zawsze przechodzi po parówkach.

solubilizator co to? - Po naszemu rozpuszczalnik.

W statystykach jak zwykle królują "goli panowie" i "obwisłe cyce". :)

18:53, nita_callahan
Link Komentarze (12) »
poniedziałek, 10 listopada 2008
Pieniądze szczęścia nie dają

Wiadomo, że szczęście dają dopiero zakupy. Zwłaszcza te straganowe, gdzie można sobie bezkarnie pozwalać na głupoty. :)

Wreszcie udało mi się upolować porządną piżamę w sensownej cenie. Jest różowa, ale ze Snoopym, więc przeboleję, zresztą innych nie było. Poza tym kupiłam dwa bardzo fajne staniki, chociaż niestety nadal nie mam co do nich włożyć. I rajstopy, ciepłe, w kolorowe paski, dokładnie takie, jakie chciałam do czarnych kozaków, czarnego swetra i czarnej mini. Dziecięce. Na mnie idealne. Za 5 złotych. Nie kupiłam za to żadnych majtek, z czego jestem niepomiernie dumna.

I tyle. :) Jeżeli kogoś przypadkiem temat mojej bielizny nudzi, to trudno, po to mam bloga, żeby na nim pisać. Może kiedyś pomyślę o wprowadzeniu kategorii, zobaczymy. ;)

15:42, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
 
1 , 2