CURRENT MOON
RSS
niedziela, 29 kwietnia 2007
Raport ze zwiadu

Byłam dziś wreszcie na zwiedzaniu Pasażu Grunwaldzkiego.
1. Tak, trafiłam. :>
2. Nie, tym razem nie zamknęli. ;)

Zalety:

  • bliżej niż Galeria Dominikańska
  • empik - gorszy wprawdzie niż na Rynku, ale chyba ciut lepszy niż na Kościuszki (przynajmniej mają koraliki ;))
  • kino
  • Rossmann
  • Coffee Heaven
  • bankomat BZ WBK
  • wpłatomat (do tej pory jeden miałam w Koronie, a drugi na Bielanach :>)
  • dobrze zaopatrzone delikatesy tańsze niż moje osiedlowe sklepy spożywcze

Wady:

  • brak sklepu zoologicznego, a trochę na to liczyłam
  • Saturn - no żesz kuffa, myślałam, że to będzie taki drugi MediaMarkt, a to jest bieda z nędzą. Raz, że nie mają połowy potrzebnych rzeczy (ani śladu sprzętu komputerowego na przykład), to jeszcze ceny dwa razy takie, jak w MediaMarkcie w Galerii. I zepsuta klimatyzacja, która śmierdzi ozonem. Moja noga tam więcej nie postanie.
  • brzydka fontanna
  • drzwi obrotowe, które się zacinają średno co 3 minuty. Na razie tylko te są otwarte, potem pewnie będzie lepiej.
  • błędy gramatyczne na cenach w delikatesach, te same, co w budce wieśniaka, który ściął moją mirabelkę

I na koniec skarga, teraz już natury ogólnej: chciałam sobie kupić sukienkę na lato. Dlaczego wszystkie w tym sezonie muszą wyglądać jak stare i sponiewierane szlafroki?

15:20, nita_callahan
Link Komentarze (9) »
sobota, 28 kwietnia 2007
Początek mojej zmarnowanej kariery literackiej

Poniżej przedstawiam wypracowanie na zadany temat, mojego autorstwa, napisane 5 kwietnia 1993 roku. Wypracowanie to zostało ocenione na 5+ i stanowiło początek mojej szkolnej kariery pisarskiej, bo było pierwszym, w którym objawił się mój talent pisarski, nie wiem, na ile prawdziwy, ale już do matury zachwycający każdego polonistę. Talent, dodam, zupełnie zmarnowany.
Ortografia, gramatyka i interpunkcja oryginału.

Joanna P., kl. IV D

Jeden dzień z życia ucznia

Zadzwonił budzik. Pomyślałam, że poleżę jeszcze ze dwie minuty. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudził mnie dopiero kanarek, który dopominając się o śniadanie walił dziobem w dno klatki. Spojrzałam na zegarek. Była 7:40. Wyskoczyłam z łóżka i popędziłam do łazienki. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Nasypując ziarno kanarkowi przypomniałam sobie, że ja też jestem głodna. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. łeżały tam kiełbasy owinięte w papier, dwa opakowania po margarynie, jedno opakowanie z margaryną i kostka żółtego sera. Złapałam kawałek kiełbasy, tornister i kurtkę, po czym wybiegłam na ulicę. Po drugiej stronie zobaczyłam nauczyciela matematyki, pana Więckiewicza. Pierwszą moją lekcją miała być właśnie matematyka, więc pobiegłam szybko do szkoły, aby się nie spóźnić. Na schodach spotkałam Monikę z Elą. Ela zaczęła mi zaraz wyliczać, ile to osób jej nie lubi. Bo ona ma takie hobby, wymyślanie ile to ludzi jej nie lubi, nie zauważa itd. Potem zapytała, czy ja ją jeszcze znam. To mnie rozzłościło więc powiedziałam żeby nie zadawała głupich pytań. Na to ona się obraziła. Pomyślałam, że matematyk jest już pewnie w szkole, pobiegłyśmy z Moniką do klasy w ostatniej chwili przed dzwonkiem. Lekcja była długa, nudna i nic z niej nie zrozumiałam. Na przerwie byliśmy bardzo zdenerwowani, bo następna miała być historia. Historyk nazywał się Trampkowski i uwielbiał wrzeszczeć na uczniów. Najbardziej nie znosił mnie, po tym, jak trafiłam w niego ogryzkiem. A to nie była moja wina. Celowałam do kubła z odległości piętnastu kroków, bo się założyłam z Moniką, no i nie trafiłam. Na szczęście mieliśmy z góry przygotowany plan, który nazwaliśmy "Ogryzek" na cześć mojego wspaniałego czynu. Wylosowaliśmy z klasy pięć osób, które musiały zająć uwagę Trampkowskiego. Dzisiaj byli to: Monika, Tomek, Krzyś, Nakrętka i Paweł. Zaczęła się straszna lekcja. Nauczyciel sprawdzał obecność:
- Nie ma Borkiewicza? On ma same pały i nie przyszedł na lekcję? Dlaczego?
- Proszę pana, on był rano na podwórku i pewnie wagaruje! - odezwała się Nakrętka - Za pana czasów były grzeczne dzieci, prawda?
Udało się! Teraz przez całą lekcję były opowieści o dyscyplinie i grzecznych dzieciach. Nudne, bo nudne, ale nie było pytania. Następna lekcja to była plastyka. Tą lekcję lubiłam. Pani Karpińska uwielbiała mnie i moje rysunki. Mnie było wolno na lekcjach chodzić po klasie, rozmawiać i robić wszystko, co chciałam. Niestety, wszystko co dobre trwa krótko. Następne lekcje były tak nudne, że nie warto o nich mówić. Wróciłam do domu i zabrałam się za odrabianie lekcji. Zrobiłam zadanie 13 ze strony 13, z którego nic nie rozumiałam. Zrobiłam je na pewno źle, ale mniejsza o to. Z geografii i polskiego wcale nie zrobiłam zadania. Po "odrobionych" lekcjach poszłam do Moniki. Wyszłyśmy na podwórko, potem na spacer do parku. W ogródku Moniki było ciekawiej, ale do parku musiałyśmy iść ze względu na jutrzejszą klasówkę z biologii.
- Nie sądzisz, że gdyby nie było pieniędzy, nie byłoby szkoły? - zapytała Monika.
- Dlaczego?
- Bo nauczyciele nie będą za darmo uczyć.
- Masz rację. Fenicjanie byli głupi, po pierwsze dlatego, że uczy nas o nich Trampkowski, a po drugie dlatego, że wynaleźli pieniądze. A jeszcze głupszy był ten, który wymyślił szkołę.
Wieczorem wróciłyśmy do domów. Położyłam się spać wcześniej, bo jutro wszystko zacznie się od początku...

20:39, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
piątek, 27 kwietnia 2007
Nie było tak źle

Wczoraj, które miało być przecież takim miłym dniem bezstresowej pracy, rozczarowało mnie okropnie. Przedwczorajszy PCR wyszedł byle jak, a wczorajszy wcale, co mnie doszczętnie załamało. No bo jak to, dzień wcześniej wyszło szefowej, więc odczynniki powinny być ok, ja robię wszystko jak należy i tak jak ostatnio, a tu dupa. Już mi przecież wychodziło pięknie i byłam pewna, że niedługo będę mogła nastawiać digesty w ciemno i nagle bum, nie wychodzi. Chore. Jak w tym śnie, kiedy pstrykam kontaktem, a światło się nie zapala. A ja wtedy dostaję histerii i zaczynam rzucać przedmiotami. I tak też było wczoraj po przyjściu do domu: płacz, depresja i strach przed tym, co dziś zrobi ze mną szefowa.

Na szczęście nie było tak źle.
Przyszła w dobrym humorze, całkiem nie wiem czemu, bo podobno jej mężowi włamali się do pracy i ukradli sejf. Pełen pieniędzy, których, zgodnie z przepisami, nie powinno się tam trzymać. Na moje wyznanie, że jestem załamana, odpowiedziała, że przynajmniej mam właściwe podejście do sprawy. Potem przytomnie stwierdziła, że najwyżej nie będę robić PCRów, tylko digesty z tego, co mi przygotuje ona albo jej dziecko. A potem, po wgłębieniu się w temat i zrozumieniu, że przedwczorajszy też nie wyszedł, stwierdziła, iż w takim razie to nie może być moja wina (no bo przedwczoraj robiła razem ze mną). I że chyba jednak coś nie przeżyło awarii zamrażarki.
Zrobiłyśmy więc nowy PCR, do którego miks przygotowała ona, po czym podzieliłyśmy się próbkami do mieszania. Patrzyła mi na ręce i pochwaliła, że bardzo dobrze i jeśli to nie wyjdzie, to ona nie wie czemu. Na dwadzieścia pięć próbek wyszło, bardzo słabo, sześć. Z tego dwie mieszane przez nią, a cztery przeze mnie. :]
Tak więc: nie jestem niedorozwinięta, mieszam dobrze, nawet wyraźnie lepiej niż ona, a problemy wynikają z przyczyn obiektywnych. Przyczyna będzie trudna do znalezienia, a czas nas goni, przejmuję się tym, czemu nie, ale miło wiedzieć, że to nie moja wina.
Drugą miłą rzeczą jest, że mi w tej sytuacji pozwoliła wziąć dzień urlopu, bo i tak nic nie zdziałam, póki ona nie znajdzie tego, co się zepsuło. Tym bardziej, że gdyby porażki PCRu były moją winą, to musiałabym nadrabiać w święta.
A na koncie czekały wypłata i premia wielkanocna (cztery stówy). :)

Ktoś coś ostatnio pisał o sinusoidzie. :]

19:32, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
środa, 25 kwietnia 2007
Dziwne rzeczy, jakie jem

Z rzeczy powiedzmy nietypowych, które uwielbiam jeść:

- surowe mięso (szczególnie drobiowa wątróbka)
- ikra piklinga (jak się trafi samica)
- gonady piklinga (jak się trafi samiec)
- ogólnie wszelki kawior, krewetki, małże, ośmiornice i inne owoce morza, ale powiedzmy, że to w miarę normalne
- drożdże
- cebula
- mleko w proszku
- kandyzowana skórka pomarańczowa

Mogę to jeść na przemian, np drożdże ze skórką pomarańczową.

Czy ktoś jeszcze tak ma?

21:23, nita_callahan
Link Komentarze (8) »
Plan na jutro

Jutro szefowej nie ma, bo musi pojechać do mamy. Będę sobie pracować spokojnie i bezstresowo i czuć się jak u siebie w labie. Tylko trochę sporo mam do zrobienia i musiałam ułożyć szczegółowy plan pracy, żeby optymalnie wykorzystać czas, zdążyć ze wszystkim i nie musieć siedzieć po godzinach (siedzenie po godzinach, gdy szefowa jest na urlopie, byłoby idiotyzmem, prawda?). Plan jest następujący:

1. (8:30, ogólnie jak najwcześniej) Wylać dwa mikrożeliki i zdążyć z nimi przed wykładem ze statystyki.

2. (9:00) Wykład ze statystyki.

3. (10:00) Po wykładzie puścić PCR (14 próbek). Jakby pan od statystyki przyszedł na pogaduszki, powiedzieć, że szefowej nie ma.

4. (11:30) Jak PCR będzie leciał zrobić elektroforezę PCRu z dzisiaj (9 próbek)

5. Jak będzie szła elektroforeza wylać duży żel na digest na piątek

6. (13:30) Jak PCR się skończy zrobić elektroforezę na żelikach z rana

7. (15:00, ogólnie jak najpóźniej) Nastawić na noc digest z trzech PCRów:
1) z wczoraj - 7 próbek
2) z dzisiaj - 9 próbek (jeśli wszystkie wyszły)
3) z jutra - 14 próbek (jeśli wszystkie wyjdą)
W sumie 30, akurat na duży żel.

Jeśli w tym czasie usiądę do komputera, to tylko żeby posiedzieć na forum. Słowo daję, że nie otworzę żadnego z tych głupich programów. :]

20:37, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
poniedziałek, 23 kwietnia 2007
Allegro

Wygrywanie aukcji z licytacją w ostatnich sekundach jest prawie tak fajne, jak wyszukiwanie przesiadek, by o 5 minut wcześniej zdążyć do domu. :)

Ustrzeliłam "Ostatnie życzenie" ze starą okładką za 25 zł. :)

21:00, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
niedziela, 22 kwietnia 2007
Mnie też wzięło

Mówię tu o portalu http://nasza-klasa.pl. Dziś się przełamałam i sama zaczęłam wysyłać do znajomych zaproszenia na listę znajomych. W sumie nie wiem po co, dla mnie rolę komunikacyjną pełni takie gg albo mail, z for i wiadomości na tym portalu nie mam zamiaru korzystać. Przypuszczam, że pewną rolę gra tu moje kolekcjonerskie zamiłowanie do wielu jednakowych przedmiotów w różnych kolorach (każdy ma zdjęcie przy nazwisku). Staram się dodawać tylko ludzi znanych osobiście, a nie siostry kolegów narzeczonych koleżanek, o których tylko słyszałam albo i nie. Jakiś porządek musi być, na miejsce na mej liście trzeba sobie zasłużyć. ;) Paru osób nie lubię, to też ich nie dodałam. ;)

Ale żebyście mogli w pełni zrozumieć szał, jaki ostatnio ogarnął niektórych ludzi na punkcie tego portalu, muszę zacytować moją rozmowę z Nataszą, kiedy przysłała mi zaproszenie:

Ja (6-03-2007 19:40)
siostra, a po co tobie jestem na liście znajomych? :D
Ja (6-03-2007 19:40)
nie znajdziesz mnie inaczej? :>
Staszka (6-03-2007 19:41)
bo kasia nie moze mnie przebic
Staszka (6-03-2007 19:41)
rywalizujemy o ilość:D
18:56, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
Wurg

Dziś w południe w pierwszym (!) programie Telewizji Publicznej (!) w cotygodniowej (!) audycji katolickiej z ust jakiegos księdza usłyszałam zdanie:

" - ... Ludzie nie mogą sobie wybierać, czy chcą, żeby akurat teraz urodziło im się dziecko. Wtedy to będzie naturalna, bo naturalna, ale jednak antykoncepcja."

Autorowi tego stwierdzenia radzę, żeby przestał być księdzem, a wziął się do uczciwej pracy i wszystkie zarobki z niej przekazywał na utrzymanie dzieci, ktore się urodzą ludziom żyjącym według jego zasad.
Potem coś jeszcze pieprzył o czystości przedmałżeńskiej, ale już nie słuchałam, bo poszłam na spacer.

P.S. Za cholerę nie pamiętam, o co się wczoraj Kkkara założyła z Alem. Tzn. o dwa piwa, ale nie wiem, na jaki temat. A przecinałam... :]

13:34, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
środa, 18 kwietnia 2007
O Euro 2012...

... w odróżnieniu od innych ja pisać nie będę. ;)

Będzie za to parę słów o "Śmierci w Breslau". Próbowałam to kiedyś czytać w odcinkach w Gazecie Wrocławskiej i całkiem mi nie podeszło. Teraz też nie zachwyca, napisane jest poprawnie, ale trochę topornie (dlatego pewnie jedna czy dwie strony drukowane w gazecie nijak nie chciały mnie zachwycić), a poza tym Mocka nie znoszę organicznie. :> No, ale w końcu to kryminał, to się czyta, żeby na końcu poznać mordercę. :)))))))

17:31, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
wtorek, 17 kwietnia 2007
Tyle słońca w całym mieście

Tulipany przekwitają, klony i jabłonie kwitną, motylki latają (widziałam aż dwa), a szczurzyca kradnie mi chustki do nosa i zanosi je pod tapczan. Wiosna przyszła. :) I nie zmieni tego fakt, że jutro ma być zimno i deszczowo.

Ponieważ Forum nie działa, idę poczytać Mocka.

17:52, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
 
1 , 2