CURRENT MOON
RSS
czwartek, 28 czerwca 2007
Mua też maupa

Szefowa dziś przyjechała, na kontrolę.

(Disclaimer: szefowa jest na urlopie, musiała pojechać do mamy, ale co parę dni przyjeżdża do Wrocławia zobaczyć, jak mi idzie praca. I każdy, kto mnie w ten dzień spotka na korytarzu, uśmiecha się porozumiewawczo i pyta: "Co, kontrola?" Tak to ludzie wszystko widzą i tak lubią moją szefową.)

No i chcąc nie chcąc wdarła mi sie w starannie przygotowany plan dnia, w którym na dwugodzinny monolog czasu nie przewidziałam. A widać musiała się wygadać, bo mało jej ta mama nie umarła parę dni temu. Słuchałam jej więc grzecznie, od czasu do czasu tylko zerkając na elektroforezy. Potem na chwilę do pokoju zajrzało jej dziecko, które mi pomaga w PCRach, żeby powiedzieć, że skończyło i idzie, a ona mu zaczęła opowiadać to samo od początku. Moja szefowa pod względem mówienia śmiało dorównuje Alakhaiowi, a przyznacie, że to nie byle co. Przynajmniej mam nadzieję, że się wyżaliła porządnie i że teraz już będzie wszystko dobrze. Zajebisty ma kobieta urlop. Jak wychodziłam do domu, to spała z głową na biurku.

No i chyba w tej sytuacji nie pójdę na urlop od poniedziałku, tylko przełożę go o tydzień. (To jest pierwszy z powodów, dla których jestem maupa - idę na urlop :))

Drugi jest taki, że pomimo wydłużenia dnia pracy zdążyłam do biblioteki.

Trzecie, że dziś dzień wypłaty. :)

Czwarty, że mam czereśnie i agrest. Jak już je strawię, to pójdę pobiegać.

18:40, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
wtorek, 26 czerwca 2007
A ja nie mam dziś doła

W pracy się napracowałam. Solidnie i uczciwie, mam poczucie spełnionego obowiązku, a za parę dni wypłata. Przyszłam głodna i zmęczona do domu, gdzie na mnie czekały żeberka, fasolka szparagowa, maliny oraz arbuz. A potem się wybiegałam z psem i teraz wezmę prysznic.

Dół może nadejść w każdej chwili, albowiem wciąż nie mam co czytać. Muszę coś znaleźć jak najprędzej.

Mam nawet powód doła: przytrzasnęłam dziś kota drzwiami. :(

19:31, nita_callahan
Link Komentarze (8) »
czwartek, 21 czerwca 2007
Mętlik biurokratyczny

Idiotka, zapomniałam w końcu o tym funduszu emerytalnym. :] Przysłali mi urzędowe pismo, że mam się zdecydować do 10 lipca, inaczej mnie wylosują. Fuck. Jak ja mogłam o tym zapomnieć? Najgorsze, że już nie pamiętam, który chciałam wybrać. :P
I w dodatku to teraz, kiedy i tak za miesiąc albo dwa muszę wymienić dowód osobisty. A potem zawiadomić bank, US i diabli wiedzą, kogo jeszcze.
Przynajmniej nie będe miała problemu z wymianą książeczki ubezpieczeniowej, bo jak wczoraj poszłam sobie takową w końcu wyrobić, to się okazało, że pani kadrowej akurat się skończył zapas i musi wystąpić do ZUSu po nowe. Ostatnio zamawiała w 2005 roku. Nie ma to, jak mieć szczęście.

A Urząd Pracy znowu zgubił moje dokumenty i bezczelnie zażądał nowych.

18:44, nita_callahan
Link Komentarze (14) »
sobota, 16 czerwca 2007
R.I.P.

Szczurka mi umarła. I tyle.

Dzięki wszystkim za kondolencje, które spływają dosłownie z całej Europy. Pensjonariusze Wieży i realni znajomi współczują bezinteresownie, forumowicze ze szczurzego forum próbują przy okazji namówić mnie na szczura1, Radek na kota2, a Ela na swojego psychiatrę3.

1 Mają ostatnio koło 200 małych szczurków do rozdania. Jakiś psychol urządził sobie w domu romnażalnię, aż policja mu je odebrała. Wszystkie szczurki pochodzą od jednej pary, krzyżowały się między sobą, więc pewnie są obciążone genetycznie. Nigdy więcej nie wezmę szczura, o którym podejrzewam, że będzie żył krótko4.
2 Jego siostra ma do oddania. Ktoś chętny? Bo ja się nie zdecyduję.
3 Musiałam wziąć tabletkę na uspokojenie, bo rano wymiotowałam, trzęsły mi się ręce i żołądek się ściskał. Nie wiem, czy z żalu za Falką, czy jednak bardziej z niewyspania. Teraz mi przeszło, czego dowodem ta notka, utrzymana, jak mi się zdaje, w tonie mało depresyjnym.

4 Ciekawe, jak długo wytrzymam w tym postanowieniu.

22:52, nita_callahan
Link Komentarze (8) »
piątek, 15 czerwca 2007
Wrzosio miał rację

Jestem stuknięta.
Uświadomiłam to sobie dopiero teraz, słuchając, jak mój ojciec opowiadając przez telefon o wizycie na strychu używa słów: "koszmar", "zaduch" i "makabra". Bo widzicie, ja tez z nim byłam na tym strychu, a moją pierwszą myślą po przekroczeniu progu było: "o, jak tu przyjemnie".
Dziś jest dokładnie tak, jak lubię i to od samego rana. Po przyjściu z pracy wzięłam prysznic, a czułam się tak, jakbym była zupełnie sucha. To się nazywa: obojętność termalna po wyjściu z wody, uwielbiam to uczucie. :)

Chyba jutro pójdę uśpić Falkę, o ile w ogóle dożyje. Od wczoraj nie je, nie pije, nie załatwia się i co chwilę zasypia albo traci przytomność. Pewnie ma gorączkę.

22:01, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
O powstawaniu gatunków
Barwiłam dziś żel w roztworze bromku etydyny, z powodu ciepła przy otwartym oknie, a po labie latała sobie mucha. W pewnej chwili zrobiła bzzz koło mojej głowy i plusnęła do pojemnika z bromkiem. Mnie opadły ręce, szczęka, cycki i wszystko, a ona, zanim zdążyłam zareagować, wygramoliła się i odleciała w siną dal.
Pewnie nie zdąży się już rozmnożyć przed śmiercią, ale gdyby, to ciekawa jestem efektu. Uważajcie po zmroku. ;)
19:20, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
czwartek, 14 czerwca 2007
Szczury stanowczo za krótko żyją :(

Wróciłam z Falką od weta. Diagnoza: guz w brzuchu, wielki jak ona sama. Nie ma sensu go operować, bo i tak by nie przeżyła. Dpokóki żyje, niech sobie żyje. Dostała zastrzyk przeciwbólowy na wszelki wypadek, chociaż twierdził, że ją to nie boli. Pytałam, czy gdyby po tym czuła się lepiej, to są jakieś środki, które mogłabym kupić w aptece i jej dawać doustnie w domu. Twierdził, że nie, ale dla pewności spytam na szczurzym forum, oni coś wymyślą.

Cholera, w niedzielę jeszcze była zupełnie zdrowa. :(

19:01, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
środa, 13 czerwca 2007
Ciężki dzień

Szefowa miała od jutra iść na urlop, ale nie idzie, bo enzym, który kupiła za 8 tysięcy nie działa i muszę sprawdzić, czy to nie nasza wina, zanim ona zadzwoni z reklamacją. No i pójdzie dopiero, jak sprawa się wyjaśni.

Ela składa jutro rezygnację ze studiów doktoranckich. Seksualny stosunek do roboty i do niej przejawiany przez wszystkich w jej labie doprowadził ją do załamania nerwowego. Będzie szukać pracy albo doktoratu gdzie indziej. A mnie jej będzie strasznie brakowało, bo nawet, jak się nie widziałyśmy tydzień, to miła była świadomość, że siedzi na drugim końcu budynku. Teraz jest na zwolnieniu lekarskim i miała do mnie jutro wpaść na ploty korzystając z nieobecności szefowej, a tak pewnie nie przyjdzie.

Cała praca, jaką miałam na dziś, została odłożona w cholerę przez ten enzym, a i tak wyszłam po piątej.

Po powrocie do domu dowiedziałam się, że babcia miała migotanie przedsionków i zabrało ją pogotowie. Pojechałam do niej do szpitala, na szczęście dostała kroplówkę i minęło, a teraz już jest w domu. Niemniej jednak ciągle się denerwuję. :( Miłym akcentem był sanitariusz w karetce, który okazał się narzeczonym Moniki, mojej najlepszej kumpeli z przedszkola, tej, z którą sie ostatnio widziałam po dziesięciu latach. Dużo musiała mu o mnie opowiadać, skoro skojarzył babcię po samym nazwisku. :)

I nie mam Polityki, bo w tej sytuacji nikt nie kupił.

I mam czereśnie, ale kwaśne jak diabli.

I muszę jeszcze zrobić kolację i pozmywać, a jestem naprawdę wykończona.

I pewnie nie będę spać w nocy.

A dzień się jeszcze nie skończył... :(

20:50, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
poniedziałek, 11 czerwca 2007
Notatki luźne cd.

Jakoś ostatnio nie mam pomysłu na notkę posiadającą Formę.

Ciepło mi. :)))

Po wczorajszym wykąpaniu szczura i dzisiejszym całodziennym noszeniu rękawiczek lateksowych (winyle mi się skończyły, trzeba zamówić) wyglądam jak ofiara choroby wenerycznej. Przynajmniej takie wrażenie można odnieść patrząc na moje ręce. :] W dodatku bolą i mogę się czymś zarazić grzebiąc w akwarium.

Ciepło mi. :)))

Tym razem już nie kupię złotych rybek, owszem, niech będzie coś dużego, ale żeby nie jadło roślinek.

Ciepło mi. :)))

Byłam wczoraj w labie u Asi. Z Orionkiem. :)))
Umówiłyśmy się albowiem na spacer i miała po mnie przyjść. Potem zadzwoniła, żebym jej wyszła na przeciw, bo jeszcze ma coś do zrobienia. Wyszłam i tak szłam, aż doszłam na Plac Grunwaldzki. Stanęłam pod bramą Akademii Rolniczej, zadzwoniłam do Asi i usłyszałam, że mam wejść, bo ona jeszcze nie skończyła. No to weszliśmy i tak siedziałam i gadałam z nią godzinę, ona myła probówki, a Orion zwiedzał. A potem wróciłam do domu, bo się późno zrobiło. Cała Asia, co nie zmienia faktu, że spacer odbyłam, nawet chyba najdalszy w życiu mego psa. :)
Co do samego labu: aaaaaaaaaa!!! Wymuskany, wykafelkowany, zimny, sterylny i tajemniczy. Cudo po prostu. Jak ja tęsknię za takim miejscem pracy, to sobie nawet nie wyobrażacie. Ona tam ma kamienne stoły. Jak Bóg przykazał. A ja mam wszystkie blaty pokryte ligniną (o ligninie już chyba pisałam, prawda?), nie mówiąc o ogólnym burdelu, jaki w moim labie panuje.

Przynajmniej mi ciepło. :))))))))

21:24, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
sobota, 09 czerwca 2007
Notatki luźne

Szefowa chciała mnie wczoraj puścić wcześniej do domu, ale się uparłam, że zrobię jeszcze jeden digest, żeby mieć wszystkie gotowe na poniedziałek. Jak myślicie, dobrze wybrałam? :) Poza tym dostałam zajebiste zadanie domowe: mam znaleźć i kupić tacki o wymiarach 38 x 43 cm. Żeby nam probówki nie wypadały z szulfad w zamrażarce, które to szuflady są z metalowej kraty. Sama jestem ciekawa, czy mi się uda to zlecenie zrealizować.

W poniedziałek 18 czerwca o 21:00 Orionek straci męskość. I, cholera, straszna ze mnie egoistka, bo już myślę o tym, że się z niego zrobi stateczny starszy pan, któremu już nie w głowie skakać na półtora metra w górę z byle powodu.

12:40, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
 
1 , 2