CURRENT MOON
RSS
środa, 30 kwietnia 2008
:]

Babcia w wieku 81 lat zapragnęła nauczyć się obsługi komputera, żeby móc czytać świeże informacje w internecie i samodzielnie mailować ze starymi znajomymi z zagranicy. Umie już włączyć kompa przyciskiem oraz wyłączyć z poziomu Windowsa. Pożyczyła też od wujka starą klawiaturę i w łóżku ćwiczy pisanie. :)

P.S. Zauważyłam, że pisanie na blogu o ciuchach świetnie podnosi statystyki. ;)

17:44, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
poniedziałek, 28 kwietnia 2008
Czemu nic nie piszecie?

Na blogach? Nie mam co czytać. ;)

Szefowa dziś wysłała sprawozdanie. :D Wreszcie coś robimy.

Piękna pogoda, prawda? Mileliśmy wczoraj z Radkiem jeździć na Zuzi, ale Zuzia w drodze do mnie odmówiła współpracy. Chlip. Nigdy jeszcze nie jechałam motorem. No ale. Za to poszliśmy na spacer i widziałam wiewiórkę. :) I w ogóle, wiosna.

Czuję się gruba. BTW, coś mi się wydaje, że ten brzuch, co mnie boli, boli właśnie po czekoladzie. Mam okazję to sprawdzić nie jedząc jej przez jakiś czas. I tę tabliczkę, która tu leży, też muszę już schować.

Te rurki z Orsaya niby są fajne, ale właśnie w nich czuję się gruba i wydaje mi się, że mam krótkie nogi. Niech ta moda już minie, bo kompletnie nie mam w czym chodzić, więc powinnam kupić jeszcze jedne spodnie, a takich więcej nie chcę.

No i dalej nie mam co czytać w necie. Idę poszukać jakiejś książki.

17:48, nita_callahan
Link Komentarze (17) »
sobota, 26 kwietnia 2008
Precz z płotem II?

Notkę sponsoruje Word 2007, bo blox akurat nie działa. Zobaczymy, jak mi się będzie pisało w tym wynalazku.

Słowem wstępu: jak wszystkim na pewno wiadomo, ozdobę Parku Szczytnickiego stanowi dziś Ogród Japoński, miejsce, którego nienawidzę i unikam jak ognia.
Za moich czasów Ogród Japoński wyglądał inaczej. Biedniej, podróbkowato i ogólnie mniej atrakcyjnie turystycznie, ale jednak był to mój Ogród, niepodzielnie związany z moim życiem. Niewiele tam było do oglądania. Ot, ścieżki wyłożone białym marmurem, metalowe barierki pomalowane na biało, a za nimi gąszcze berberysu. Nic szczególnego, chociaż czasem mi się śni, że błądzę po takim labiryncie. Kamienny wodospad, na który można było się wspinać i puszczać z jego prądem kwiatki rododendrona. Drewniana pagoda na środku stawu, do której szło się po wąziutkim mostku i z której był rewelacyjny widok na jesienne kolorowe drzewa. Lapidarium złożone z kilkunastu ogromnych kamieni (ok, wtedy ogromnych, dziś może sięgałyby do pasa. ;)), każdego z innego minerału i mającego inny kształt. Na jednym się bawiłam w konną jazdę, na innym, że płynę przez ocean na kawałku lodowca, w dodatku każdemu nadałam nazwę. Płaski Brzeg, czyli kawałek brzegu nad stawem wyłożony otoczakami, gdzie można było siedzieć na wysokości wody i obserwować rybki, albo też przyjść ze swoimi zabawkami i bawić się w plażę czy w port. Był jeszcze Biały Mostek, na nim uczyłam się karmić kaczki, a dużo później wjeżdżać rowerem pod górkę.

A potem źli ludzie zabrali mi moje wspomnienie z dzieciństwa, na ich miejscu stawiając, jak sami piszą, „prawdziwy i unikalny w tej części świata żywy fragment japońskiej kultury”. Nie przeczę temu zdaniu, tylko że oni otoczyli go płotem i kazali płacić za wstęp. Uj z płaceniem, otoczyli PŁOTEM. Zabronili wprowadzać psy, zatrudnili ochronę, która chodzi i pilnuje, żeby nikt nie nadepnął na sukulenty wijące się przy samej ścieżce. Alejka prowadząca dotąd na Biały Mostek, a potem przez mój Ogród aż na Pergolę, teraz urywa się przy wysokim płocie. Można tylko zawrócić albo iść wzdłuż niego. Jak się pewnie domyślacie, nie chodzę do Ogrodu Japońskiego. Ba, miałam dziką uciechę, kiedy ta wielka inwestycja kilka tygodni po ukończeniu została doszczętnie zniszczona przez powódź i wszystko trzeba było zaczynać od początku. Jeżeli będziecie kiedyś we Wrocławiu, na pewno warto go zwiedzić, w  końcu to „prawdziwy i unikalny w tej części świata żywy fragment japońskiej kultury”, ale liczcie się z tym, że ja nie będę wam towarzyszyć. Poczekam za płotem.

Dlaczego o tym piszę? Otóż teraz to samo władze Wrocławia chcą teraz zrobić z Pergolą obok Hali Stulecia. Na miejscu przedwojennej sadzawki, znów MOJEJ sadzawki ma być nowa z nową fontanną. Ta nowa fontanna ma mieć do towarzystwa efekty dźwiękowe i muzyczne. Zmiany są na tyle poważne, że z Pergoli trzeba było wysiedlić ropuchy żyjące tu prawie od wieku.

To nie jest tak, że nie lubię zmian. Nie chodzi o to, że złoty żwirek na Pergoli jest jedynym słusznym żwirkiem, fontanna jedyną fontanną, winorośl jedyną winoroślą. Jest, ale ja z kolei jestem gotowa zrezygnować z nich dla większej chwały mojego miasta. Chodzi mi tylko o trochę szacunku dla tego pięknego parku, o nie traktowanie go jak kolejnego centrum handlowego, które ma tylko przyciągać uwagę. IMHO chociażby z muzyki na Pergoli można by śmiało zrezygnować. Wrocławianie chodzą do parku żeby posłuchać śpiewu ptaków, kumkania żab i szelestu liści. Jeśli nie, mają swoją muzykę ze sobą.

16:41, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
piątek, 25 kwietnia 2008
Śniły mi się szczury

Drugą noc z rzędu. Trzeba będzie coś z tym zrobić. Ryby przestały mi się śnić dopiero, kiedy kupiłam akwarium. :)

W pracy po staremu, szefowa nadal pisze sprawozdanie na zeszły styczeń.

Brzuch mnie znowu boli, a już było prawie dobrze.

18:11, nita_callahan
Link Komentarze (2) »
wtorek, 22 kwietnia 2008
Mdleję

Ta pogoda mnie dobija, zresztą nie tylko mnie, sądząc po ilości wyjących w mieście karetek. Aż dziw, że w domu wszystko w porządku.

Wyszłam dziś z pracy 10 minut wcześniej, w zamian za zabranie roboty ze sobą. Poprawiam sprawozdanie szefowej, to, które miało być na styczeń, a  które podobno dziś skończy. Moja szefowa ma taki talent do liczenia jak ja, potrafi na przykład napisać, ze cztery z ośmiu to sześćdziesiąt trzy procent. Oddałam jej plik poprawionych tabelek i zostałam zapytana, czy na pewno sprawdziłam co poprawiłam, żeby nie narobić dodatkowych błędów. Tak, sprawdziłam. Teraz powinno być dobrze.

Właśnie sobie uświadomiłam, że nie mam w domu czerwonego długopisu. :]

17:28, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
niedziela, 20 kwietnia 2008
Lista zaległości

Powinnam co miesiąc zestawiać takie listy jak Vanin, może by mnie to zmobilizowało. Póki co staram się tylko nie zaczynać kilku książek na raz, ale skutek jest taki, że nie czytam wcale. Niech więc będzie lista.

W tym miesiącu planuję przeczytać:

1. Hal Duncan "Atrament"
2. Jim Butcher "Pełnia księżyca"

Obie zaczęte, ale z żadnej nie umiem na raz przeczytać więcej niż dwie strony. Coś się takiego ze mną ostatnio porobiło, że wolę zmywać czy myć podłogę niż czytać. Straszne. Zwłaszcza, że w podstawówce czytałam cztery książki tygodniowo, jak z dumą zanotowałam w ówczesnym pamiętniku. ;)

W kolejce czekają:

1. Terry Pratchett "Straż nocna"
2. Ewa Białołęcka "Wiedźma.com.pl"
3. Tomasz Pacyński "Sherwood"

Po tych pozycjach obiecuję sobie więcej przyjemności. Ale to dopiero jak skończę tamte zaczęte.

W tym miesiącu na pewno nie przeczytam:

1. Aleksander Sołżenicyn "Archipelag GUŁag"

Albowiem w ogóle nie przeczytam, albowiem oddałam do biblioteki po połowie pierwszego tomu. Przerosło mnie.

W ogóle zamiast czytać ksiażki powinnam zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze wrócić do treningów karate, bo całe dnie spędzam przed komputerem i potrafi mnie zmęczyć spacer. Po drugie przypomnieć sobie, jak się mówi po angielsku. Po trzecie znaleźć sobie wreszcie jakiś ciekawy temat z dziedziny nowotworów i zgłębić go tak, żeby móc bez pytania szefowej o zdanie napisać jakąś publikację z naszych wyników i dopiero gotową jej pokazać (potem drugą i trzecią, bo inaczej nie ma szans, że kiedyś coś opublikujemy), a potem móc zacząć robić doktorat w tym temacie. Z wielu skomplikowanych politycznie powodów, ale też dlatego, żeby coś się działo. :)

20:42, nita_callahan
Link Komentarze (7) »
Poszukiwany niebieski Sunsilk

Dramat: nigdzie nie mogę dostać mojego ulubionego szamponu i w żadnym sklepie nie potrafią mi powiedzieć, co się z nim stało. Sunsilk, niebieski, ten zwiększający objętość. Pierwszy raz użyłam go w grudniu 2005 (kupiłam przypadkiem, przed wyjazdem do Muszyny chciałam małą butelkę jakiegoś szamponu i ten był w najmniejszej) i od tej pory jestem uzależniona. Jeżeli przestali produkować, to muszę chociaż spróbować zrobić zapas na jakiś czas.

Aż poszukam na Allegro, może tam się ostał.

14:25, nita_callahan
Link Komentarze (12) »
sobota, 19 kwietnia 2008
Dzień otwarty w US

Dlaczego to dzisiaj, do wszystkich diabłów? Dlaczego nie w ostatnią sobotę miesiąca, do cieżkiej cholery?

Teraz muszę brać dzień urlopu, żeby pojechać wypełnić głupi druczek. :/

UPD. No dobra, sprawdziłam, w przyszłą sobotę też będzie czynne, nawet dłużej niż dziś. Już wracam pod swój kamyczek. Już jestem spokojna, grzeczna, miła, rozsądna i zrównoważona jak zawsze. :P

12:55, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
piątek, 18 kwietnia 2008
Piątek

Jutro z Asią pójdziemy na zakupy, jeszcze ani razu nie byłyśmy w Magnolia Park, róż nas odstraszał. Będzie to wielkie święto, bowiem Asię ostatnio widziałam w styczniu, nie ma czasu wyjść z labu.

A w niedzielę może znowu się wybiorę na bazarek poniskołąkowy, już w zeszłym tygodniu wyglądał jak na prawdziwy bazar przystało, mieli nawet jajka i lodówki. :)

Szefowa twierdzi, że jestem uparta. Upór przejawia się w tym, że kiedy nie jestem czegoś pewna, kombinuję na własną rękę zamiast zapytać. Jeżeli utrafię z rozwiązaniem, to ok, a jeśli nie - jestem uparta i nie umiem gospodarować czasem. Za to gdy pytam, słyszę: musi pani być bardziej samodzielna.

18:17, nita_callahan
Link Komentarze (1) »
środa, 16 kwietnia 2008
porażkowo

Poszłam na wykład na Tamkę, żeby dowiedzieć się jednej ważnej rzeczy. Nie dowiedziałam się, bo po wykładzie stchórzyłam, nie zaczepiłam nikogo i uciekłam. Nie bardzo wiem, jak się tego czegoś do jutra dowiedzieć, żeby sensownie przedstawić sprawę szefowej.

Tamka po remoncie wygląda jakoś obco, niemojo. Te pancerne drzwi za każdym zakrętem zaciemniają korytarze, a prof. Z przechadzajaca się z miną władcy, chociaż ją bardzo lubię, dotkliwie mi uświadamia rozmiar zaszłych tam zmian.

Wróciłam do domu o siódmej, trochę głodna. Czekała na mnie zupa o smaku rzygów, czyli pomidorowa, a na drugie breja z ziemniaków i wołowiny zwana szumnie zapiekanką. Całe dzieciństwo nie mogłam zrozumieć, czemu inni tak lubią zapiekanki, aż pojęłam, że taką robią tylko u mnie w domu.

Nie mam humoru tego wieczoru.

20:14, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
 
1 , 2