CURRENT MOON
RSS
niedziela, 29 lipca 2007
Mam czkawkę po gruszkach

"Carpe jugulum" wpędza mnie w depresję.

Żółty gupik też umarł.

Jutro poniedziałek, a ja się napracowałam, zamiast odpocząć.

Ogólnie chlip.

20:30, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
Nowy wystrój

Zamiast Pety są teraz motywy pracowe.

Niestety, mistrzynią kompozycji to ja nie jestem i na niektórych obrazkach w ogole nie widać co to. A że lekkomyślnie nie zapisywałam pliku po drodze, muszę robić wszystko od początku. Może za drugim razem wyjdzie ładniej. :]

18:53, nita_callahan
Link Komentarze (5) »
sobota, 28 lipca 2007
Remonty lubię, przeprowadzek nie

Musiałam chwilowo zlikwidować akwarium, a rybki przełożyć do wiadra (takiego z mopem ;)). Przy wylewaniu wody z akwarium w ostatniej porcji znalazłam maleńkiego gupika. Z jednej strony się ucieszyłam, bo samiczka zachodziła w ciążę i rodziła kilka razy, a młodych nie było; albo drapieżne neony mi je zjadały, albo filtr wciągał. Potem samiczka zdechła i straciłam nadzieję na potomstwo z moich dwóch fosforyzujących mutantów, dlatego to znalezisko bardzo mnie uradowało. Gorzej, że nie wiem, czy pozostałych nie wylałam przypadkiem wcześniej. :]

Po godzinie przychodzę - malucha nie ma. :( Wpatrywałam się w wodę długo i intensywnie z nadzieją, ze może go jednak zobaczę, aż nagle do mnie dotarło, że w ogóle coś tych ryb mało. Brakuje jednego neona i obu gupików mutantów. Rzuciłam się na dywan i odnalazłam trzy suszone rybki. Jedna - żółty mutant - w wodzie odżyła. Neonek i czerwony gupik (najpiękniejszy z mojej kolekcji, cudny i ukochany) pozostały martwe. :((((((((((

Pocieszający jest fakt, że małego gupika jednak w końcu zobaczyłam - siedzi pod glonojadem albo na glonojadzie, cwaniak. Dzięki temu cwaniactwu zapewne przetrwał jako jedyny z rodzeństwa. Może okaże się być potomkiem czerwonego mutanta i choć trochę wynagrodzi mi stratę.

Moje łóżko trafiło na śmietnik. Na podłodze pozostało po nim gniazdko z chusteczek higenicznych i precyzyjnie odcietych szczurzymi zębami fredzli z narzuty.

Chyba dziś będe płakać przez te moje zwierzaki.

15:03, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
piątek, 27 lipca 2007
Szczura mi się chce...

Szczególnie, jak wejdę na szczurze forum i pooglądam zdjecia maluchów do adopcji... Niestety, nawet, gdybym wygrała batalię w domu, to jednego szczura z forum nie dostanę, muszą być dwa. A na dwa mam za ciasną klatkę (właściwie, to nawet dla jednego jest teoretycznie za mała). Na nową klatkę mnie nie w tej chwili nie stać. Gdyby Lucyfer była w Polsce, to bym od niej dostała, ale się nie zgadałyśmy wcześniej. :(

Nie ma ktoś jakichś niechcianych malców, które mógłby mi wcisnać, że niby ja nic o tym nie wiem, tak, jak to zrobiła Anneke z Falką? :>

20:01, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
poniedziałek, 23 lipca 2007
Dzisiejszy wpis sponsoruje literka P

Jak: Pieprzony ISE na Forum, Pierdolona Poczta Polska i Praktykantka.

Wybrałam się dziś na pocztę, aby wysłać wylicytowany stos gazet. Najpierw udałam się do okienka w celu kupienia kartonu i usłyszałam, ze kartony sie skończyły. Nie wiadomo, kiedy będą. Wyszły. Pani może mi zaproponować bąbelkową kopertę.
Klnąc podziękowałam i wróciłam do domu, gdzie, jak nigdy, tata stanął na wysokości zadania i znalazł dla mnie karton, w dodatku wyciągając z niego swoje święte czasopisma. Bardzo mu jestem za to wdzięczna. Zapakowałam paczkę, wsadziłam ją do babcinego wózeczka na zakupy (no co, prawie 9 kilo) i wróciłam na pocztę. Odstałam swoje w kolejce pełnej dzieci (na bogów, czemu kolejki w upalne dni są zawsze pełne ciężarnych kobiet i dziećmi u spódnic?), oddałam ją Praktykantce w okienku, sięgnęłam do kieszeni po karteczkę z adresem i kieszeń okazała się pusta. Praktykantka się rozchichotała i powiedziała, żebym paczkę u niej zostawiła na noc, a rano przyszła wysłać (bo dochodziła siódma i bałam się, że nie zdążę). Na moje obiekcje wyszczerzyła się i stwierdziła z rozbrajającą szczerością i śmiertelnym zdumieniem: "No jak to, na poczcie miałoby zginąć?" Uwierzyłam w jej entuzjazm i poszłam do domu. Już wtedy dziewczę zrobiło na mnie dobre wrażenie w porównaniu z tymi kurwami obok, przy innych okienkach. Zachowywały się, mówię wam, jak żywcem wzięte z filmów Barei, opieprzając na przykład starych ludzi, że im dają za duże pliki rachunków. 
Wróciłam do domu i stwierdziłam, że jednak zdążę. O osiemnastej pięćdziesiąt pięć stałam znów w długaśnej kolejce pod tym samym okienkiem, trzymając w ręce druk adresowy. Przede mną stało czterech panów, z czego trzech było niewątpliwie użytkownikami Allegro, a czwarty przyszedł z dzieckiem na ręku.
Ten przede mną wysyłał piętnaście paczek (policzyłam) z czego wszystkie były do USA i wszystkie priorytetowe. Praktykantka śmiała się jak dzika, szczególnie, kiedy w połowie zabrakło jej znaczków. Ona stemplowała paczki, a on w tym czasie adresował kopertę listu poleconego, który podał jej w chwili, gdy otarła pot z czoła. Wywołał tym, oczywiście, dziki chichot, który i mnie się zaczął udzielać. Kiedy więc pani na mój widok wstała po paczkę, potknęła się o niedbale rzuconą na podłogę paczuszkę tego pana i runęła jak długa, obie się pośmiałyśmy. :)

21:17, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
piątek, 20 lipca 2007
Umieram
Kręci mi się w głowie. Zmierzyłam sobie ciśnienie i widzę, że mam 80/48, puls 53. A muszę jeszcze pozmywać. :( Utopię się w zlewie.
22:10, nita_callahan
Link Komentarze (4) »
W_E_E_K_E_N_D :)))))))))

Panowie menele sprzątajacy mi dziś piwnicę, zamiast się targać z gratami na śmietnik odległy 100 metrów, przyprowadzili stamtąd kontener, postawili pod oknem, a po wszystkim odprowadzili na miejsce. Niby od roku mam trzy literki przed nazwiskiem, pracuję w instytucie naukowym, zajmuję się nauką ścisłą, a na ten patent bym sama nie wpadła. :] Od poniedziałku muszę poćwiczyć umysł.

Ale to dopiero od poniedziałku. :)

Uwaga do Cintryjki -> jutro mam wolne, więc nie wiem, kiedy nie mam wolnego. Jak już będziesz mogła planować przyjazd, to bierz pod uwage bardziej słoneczny i gorący dzień, bo jest większe prawdopodobieństwo, ze odrabiać będe w jakiś deszczowy i paskudny. :)

19:08, nita_callahan
Link Komentarze (3) »
czwartek, 19 lipca 2007
Świerszcze łażą po mnie nocą :P

Śniło mi się, że byłam na urodzinach Wrzosia.

Wrzosio mieszkał w ogromnym zamku, takim naprawdę ogromnym, który ma setki komnat, kilka pięter, wieże, lochy, a wszystko wyłożone czerwonym marmurem i oświetlone milionem świec. Impreza odbywała się w nocy, stąd te świece, pięknie współgrające z księżycowym światłem.

Nie wszystko z tych urodzin pamiętam, tylko kilka scen.

Pierwsza: staliśmy w kilka osób wokół komputera i pisaliśmy głupoty na forum. Jakis koleś obmacywał Kkkarę i składał jej niemoralne propozycje. Ona, gdy to usłyszała, dostała ataku głupawki i poleciała opowiadać reszcie gości, że ktoś chce z nia uprawiać seks. Forumowicze zgromadzeni wokół komputera uznali to także za świetny dowcip, a jeden niezorientowany gość postukał mnie w ramię i zapytał, co w tym takiego śmiesznego. Wyjaśniłam mu, że Kkkara kocha Wrzosia, więc z seksu nic by nie było.

Druga: szukałam ubikacji, ale w tym wielkim zamku nie mogłam nigdzie trafić. Wreszcie dorwałam Wrzosia i poprosiłam, żeby mnie zaprowadził. Wrzosio się zgodził i poszliśmy, a on prowadził mnie za kark. Poprosiłam, żeby puścił, bo to się robi przerażające: puste, ciemne komnaty, a on mnie jeszcze trzyma, w dodatku to jego zamek, a on sam, jak wiadomo, ma coś wspólnego z wampirami. Na to Wrzosio tylko się uśmiechnął całym garniturem kłów.

Trzecia: doszliśmy do damskiego kibelka, który okazał sie ogromną komnatą wyłożoną białym marmurem, pełną basenów, pryszniców, wanien z bąbelkami, puchatych dywanów i różowych kwiatów. W każdym rogu komnaty stało po jednym sedesie, niestety do wszystkich ustawiła się kolejka. Postanowiłam nie czekać i poszukać innej ubikacji, bo w takim wielkim zamku powinno być ich dużo.

Czwarta: przy wyjściu z łazienki czekała hostessa, która każdemu wręczała ogromny puchar lodów waniliowych posypanych orzeszkami ziemnymi. Nie lubię orzeszków, więc ich nie zjadłam. Zaraz potem znalazłam się w kuchni połączonej z sypialnią Ewy, żony Kanacka. I nagle urodziny Wrzosia były urodzinami Ewy, a jego zamek jej zamkiem. Wzdłuż ścian kuchni stały lodówki wypełnione rozmaitym pysznym żarciem, które zaraz miało być podane gościom. Zanim zajrzałam do lodówek, pogadałam chwilę z Ewą i obejrzałam jej kolekcję książek o Kubusiu Puchatku. Zaproponowała mnie i paru innym obecnym osobom, żebyśmy coś podjedli z lodówek, bo jak wszyscy się rzucą, to będzie niewygodnie. Otworzyłam pierwszą z brzegu i trafiłam na bezy polane czekoladą i udekorowane wiśniami i jarzębiną w spirytusie. Skubnęłam tylko jedną jarzębinkę, bo było mi głupio tak wyżerać na oczach służby, ale solennie sobie obiecałam na to się rzucuć w pierwszej kolejności. Niestety, nie zdążyłam, bo się obudziłam. Świerszcz po mnie łaził. :P

20:35, nita_callahan
Link Komentarze (6) »
środa, 18 lipca 2007
A wiecie, co teraz zrobię?
Pójdę spać. Tak właśnie. Ewentualnie, jak będę miała ochotę, wezmę wcześniej gorącą kąpiel, a w łóżku poczytam dodatek do Polityki albo "Lux perpetua". Co z tego, że jest jeszcze jasno? W końcu jutro muszę wcześnie wstać do roboty. :)
21:31, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
Genialnie :>

W dodatku jutro podobno ma być znowu 30 stopni. Wyjątkowo kretyńsko sobie zaplanowałam pracę w tym tygodniu. :/

Dobrze chociaż, że będzie ciepło, ale szefowa mi da w kość.

19:59, nita_callahan
Link Dodaj komentarz »
 
1 , 2 , 3