Krótko mówiąc, opowiadania to w większości dno, powieści natomiast wyglądają zachęcająco.
Z opowiadań zdecydowanie i bezsprzecznie najlepsze są nagrodzone "Światy Dantego" Anneke. Też bym na nie głosowała, w ogóle wydaje mi się, że to najlepsze co do tej pory wyszło spod jej klawiatury, przy założeniu oczywiście, że połowy najnowszych opowiadań nie czytałam. Zajdel w każdym razie zasłużony był w stu procentach. :) Dukaja sobie darowałam po paru stronach, niby dobre, bo to przecież Dukaj, ale mimo wszystko nie Lem, a ja podróbek nie trawię. Reszta opowiadań to beznadzieja, a już Szostak szczególnie. Bez sensu, czy to w ogóle jest fantastyka? Co do powieści natomiast, na wszystkie poza "wiedźmą.com.pl", którą już czytałam, nabrałam apetytu. Tak, na "Nikta" też, and proud of it. :P Może najmniej na "Ziemię niczyją", bo ogólnie Brzezińskiej nie lubię (co wypowiedziałam ostatnio głośno na Polconie do Cintryjki, a Brzezińska stała akurat obok i na mnie patrzyła. I jej wzrok niczego nie wyrażał), ale "Zadrę" i "Dom na wyrębach" przeczytałabym z przyjemnością. Padawanie, jeżeli nie zmieniłeś zdania w kwestii pożyczenia mi "Kameleona", to napisz gdzie i kiedy. :)
Zdjęcie zawdzięczam praktykantce Iwonie - robiła mi fotki przy pracy, żeby je dołączyć do sprawozdania na dowód, że rzeczywiście odbyła praktykę i jedno od niej wydębiłam.
Nie wiedziałam, że pytanie praktykantki Iwony "Asiu, czy chcesz może trochę ogórków?" jest podchwytliwe i ma w podtekście 10 kilo, które musiałam dźwigać z pracy do domu przez całe miasto. :] I co ja mam teraz z nimi zrobić? W kolejce w kuchni czekają jeszcze jabłka i mirabelki. :D
Dziwne rzeczy, jakie sobie wyobrażałam w dzieciństwie
1. Obejrzałam kiedyś familijny film o autystycznym chłopcu, amerykański, gdzie wszystko było wytłumaczone tak, żeby każdy głupi zrozumiał. Lekarze tłumaczyli tam rodzicom, że chłopiec "żyje we własnym świecie". Od tego czasu zaczęłam sobie wyobrażać, że nasza rzeczywistość to taki wymyślony świat, a ja tak naprawdę siedzę na szpitalnym łóżku, otoczona przez lekarzy i stęsknionych rodziców, którzy próbują mnie na różne sposoby zainteresować prawdziwym światem. Coś jak matrix, tylko w wersji dla przedszkolaków. :]
2. Innym razem usłyszałam o bólach fantomowych i doszłam do wniosku, że skoro można czuć kończynę, której nie ma, to równie dobrze można by siłą woli zmusić powietrze, żeby nam służyło za dodatkową rękę czy nogę. Teorię tę potwierdziły oglądane w telewizji filmy o sparaliżowanych ludziach, którzy wytrwale ćwicząc przywracali sobie sprawność. Dłuższy czas próbowałam telekinetycznie przesuwać przedmioty albo chociaż zyskać czucie w nieistniejących organach. :]
3. Całe życie byłam niejadkiem, a na próby zmuszenia mnie do jedzenia reagowałam wymiotami, co mi zresztą zostało do dzisiaj. Wyznawałam pogląd, że konieczność jedzenia to tylko nałóg i gdyby się naprawdę postarać, człowiek uwolniłby się od niego, tak jak niektórzy potrafią rzucić palenie.
I szczerze powiem wam, że nie jest to nic niezwykłego. Trochę kolorowej wody do wtóru muzyki, którą i tak znam na pamięć, bo ją słyszę codziennie zasypiając kilometr dalej. Ładne, ale na dłuższą metę nudzi i w zupełności wystarczy zobaczyć to raz w życiu. Naprawdę nie wiem, co przyciąga te nieziemskie tłumy. :]
No i najważniejsza sprawa - taki hałas co noc w parku i w sąsiedztwie zoo powinien być zabroniony. Każdy ptak w okolicy umarł już pewnie na zawał. :/
Jeżeli po wymianie (?) płyty głównej (?) strony takie jak Gmail i mBank oglądane przez IE, Chrome, a nawet Gmail Notifier upierają się przy nieważnym certyfikacie serwera, ale dodatkowo:
maile przysłane z mBanku przedwczoraj mają też nieważny certyfikat
IE pokazuje strony offline i na każdej trzeba zrobić F5
komunikat z certyfikatem pytany w czym rzecz, twierdzi, że certyfikat utworzono 3 czerwca 2007 a wygaśnie 27 lipca 2010, ale albo wygasł, albo jeszcze nie uzyskał ważności
należy najpierw popatrzeć na zegar i sprawdzić podawaną przez komputer datę, a dopiero potem zawracać dupę wszystkim dookoła. :PPP
Od początku, jak tylko zobaczyłam kobiety w rurkach wiedziałam, że to się źle skończy. W zeszłym cyklu mody po rurkach nastąpiły przecież potem te paskudztwa, niemożebnie ciasne na kostkach i wypchane na udach. Ale to, co nadeszło teraz, przekracza moje wyobrażenie o ciuchach. Dla mnie to są kalesony podebrane dziadkowi, koniec kropka. Przyznać się, kto z was ma zamiar coś takiego nosić? :P
Zapisuję te notkę co chwilę, bo w każdym momencie może wywalić blackscreen i zacząć piszczeć. A Godryk się ze mnie nabija. :(
Nie wiem co jest grane, bo chociaż wszystko wskazuje na grzejący się procesor, to jednak postawienie wiatraczka przy wlocie powietrza nie pomogło. Jakiś kolega tacie w pracy powiedział, że niedługo padnie zasilacz, ale nie wiem, skąd to wie. Wiatraczek i to coś na r przy procesorze wyczyściłam, ten przy zasilaczu, chociaż słabo widoczny, wygląda na czysty. Odinstalowałam Nero, bo od zawsze generuje jakiś śmieszny błąd, który nie objawia się niczym poza komunikatem, ale ktoś w necie się skarżył, że u niego to coś tragicznie obciąża system. Może u mnie przy braku tego czegoś nie będzie dochodziło do padów, a do nagrywania płyt wystarczy mi windowsowy kreator. Najlepiej byłoby kupić po prostu trzy nowe kompy (tacie nawala dysk, a babcia chce nowego laptopa), tylko skąd wziąć na to kasę? :P Guziki na allegro słabo się sprzedają. *
Przy okazji chciałam wam opowiedzieć o nowym pomyśle wrocławskiego MPK - kanarzy będą chodzić w mundurach. :> Myk polega na tym, że ma ich być taka ilość, żeby czynili podróż bez biletu niemożliwą nie musząc się ukrywać. Cóż, mnie taki układ odpowiada, bo normalnie jeżdzę na miesięcznym, a jeśli chcę inaczej to jeden czy dwa przystanki. Jawnośc ewentualnego kanara pozwoli to robić bez nerwów, przeszkadzając najwyżej w minimalnym stopniu. A poza tym kocham moje miasto, chcę, żeby je było stać na nowe tramwaje, więc całą rzecz popieram. :)
* Chociaż gdyby wam ktoś powiedział, że sprzedał 31 starych guzików babci do Kanady i jeszcze zarobił na tym 7 zł, to byście się śmiali, prawda? :]